Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Te obiekcje są niedorzeczne. Przebywanie w Londynie sprawi wam wielką przyjemność, zwłaszcza gdy pojedziecie razem. A jeśli Elinor zniży się kiedyś do tego, by szukać przyjemności, znajdzie tam wiele ku temu okazji; być może jedną z nich będzie zacieśnienie znajomości z rodziną bratowej. Elinor często szukała sposobności osłabienia wiary matki w więzi łączące ją z Edwardem, chcąc oszczędzić jej wstrząsu, gdy wyjdzie na jaw cała prawda. Dlatego teraz, po takim ataku, niemal bez wiary w sukces zdobyła się na wysiłek przeprowadzenia swego planu, mówiąc najspokojniej, jak tylko potrafiła: - Bardzo lubię Edwarda Ferrarsa i zawsze chętnie będę się z nim widywać; ale co się tyczy reszty jego rodziny, jest mi zupełnie obojętne, czy kiedykolwiek zostaniemy sobie przedstawieni czy też nie. Pani Dashwood uśmiechnęła się i nie powiedziała nic, Mariannę podniosła zdumiony wzrok i Elinor pomyślała sobie, że równie dobrze mogłaby nie mówić nic. Po krótkiej wymianie zdań w końcu ustalono, że zaproszenie zostanie przyjęte. Pani Jennings przyjęła wiadomość z wielką radością, zapewniając, że roztoczy nad pannami swą opiekę; nie tylko zresztą ona się cieszyła. Zachwycony był również sir John, gdyż dla człowieka, który najbardziej ze 112 wszystkiego bał się samotności, powiększenie liczby mieszkańców Londynu o dwie osoby nie było bez znaczenia. Nawet lady Middleton zadała sobie trud okazania radości, co było w jej przypadku rzeczą dość niezwykłą; co zaś się tyczy panien Steele, a zwłaszcza Lucy, nigdy jeszcze nie były tak szczęśliwe jak wówczas, gdy dowiedziały się o wszystkim. Elinor przystąpiła do owych przygotowań, tak sprzecznych z jej wolą, mniej niechętnie, niż się spodziewała. Jej samej było już teraz całkowicie obojętne, czy pojedzie do miasta, czy też nie; a gdy widziała bezgraniczną radość, jaką myśl o wyjeździe sprawia matce, oraz entuzjazm swej młodszej siostry, przejawiający się w jej spojrzeniach, głosie, zachowaniu; gdy ujrzała, jak wracajej dawna energia i większa niż zazwyczaj radość życia - nie mogła odczuwać niezadowolenia z powodu przyczyny ani też obawiać się o skutek. Radość Mariannę przewyższała uczucie szczęścia nieomal o stopień: tak wielkie było jej podniecenie i niecierpliwość, by jak najprędzej wyjechać. Jedyną przeciwwagą dla tego entuzjazmu była niechęć, z jaką opuszczała matkę: w chwili rozstania również smutek Mariannę był bezgraniczny. Smutek pani Dashwood nie był mniejszy i z całej trójki jedynie Elinor ta rozłąka nie wydawała się wiecznością. Odjazd miał miejsce w pierwszym tygodniu stycznia. Middletonowie mieli wyruszyć jakiś tydzień później. Panny Steele pozostały w Park, który miały opuścić z resztą rodziny. ROZDZIAŁ XXVI Z początku Elinor nie mogła się w tym wszystkim odnaleźć i nadziwić temu, że podróżuje w jednym powozie z panią Jennings, że wyrusza do Londynu pod jej opieką i w charakterze jej gościa. Wszak ich znajomość trwała tak krótko, tak wielka była między nimi przepaść pod względem wieku i usposobienia i zaledwie przed kilkoma dniami miała tyle zastrzeżeń do całego planu! Jednak wszystkie te obiekcje zostały odparte dzięki owemu młodzieńczemu entuzjazmowi Mariannę, podzielanemu również przez ich matkę. Elinor, mimo nawiedzającego ją co pewien czas zwątpienia w stałość uczuć Willoughby'ego, na widok radosnego oczekiwania Mariannę, które wypełniało całą jej istotę i biło blaskiem z jej oczu, nie mogła przecież oprzeć się wrażeniu, że ona sama nie ma żadnych widoków na przyszłość, że w porównaniu z Mariannę jej własny stan ducha należy uznać za posępny i że z radością znalazłaby się w tak pełnym trosk położeniu siostry, byleby móc żywić 113 podobne nadzieje. A przecież już wkrótce wszystko miało się rozstrzygnąć, gdyż wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Willoughby był już w mieście. Zniecierpliwienie Mariannę świadczyło o tym, że spodziewa się spotkać go w Londynie. I Elinor postanowiła, że będzie skrzętnie gromadzić wszelkie obserwacje, poczynione przez nią samą i przez innych, mogące rzucić nowe światło na charakter Willoughby'ego. Postanowiła też przyglądać się jego zachowaniu względem Mariannę wystarczająco uważnie, by móc stwierdzić, kim naprawdę jest jej ukochany i co zamierza. A gdyby rezultat tych oględzin okazał się niepomyślny, zdecydowana była, i to za wszelką cenę, otworzyć Mariannę oczy na całą prawdę; w przypadku przeciwnym postanowiła sobie, że jej wysiłki pójdą w innym kierunku, że będzie starała się unikać wszelkich egoistycznych porównań i spróbuje nauczyć się panować nad żalem mogącym zmącić jej radość z powodu szczęścia siostry. Już od trzech dni byli w podróży i zachowanie Mariannę stanowiło piękną próbkę jej uprzejmości oraz jej stosunku wobec pani Jennings, jakich należało się po niej spodziewać w przyszłości. Prawie całą drogę przesiedziała w milczeniu, pogrążona w myślach, jeśli pominąć kierowane wyłącznie do siostry okrzyki zachwytu na widok jakiegoś szczególnie malowniczego elementu krajobrazu. Chcąc więc jakoś zrekompensować pani Jennings podobne afronty, Elinor niezwłocznie objęła wartę na przyczółku ogłady, który sobie przydzieliła: okazywała pani Jennings wielką atencję, rozmawiała z nią, z uwagą słuchała jej słów, a nawet razem z nią się śmiała. Pani Jennings ze swej strony odnosiła się do obu sióstr z największą uprzejmością, przy każdej okazji starając się im zapewnić wygodę i rozrywki; niepokoiło ją tylko to, że nie udało jej się skłonić ich do wyboru dań w oberży, do tego, by na przykład wyznały, że wolą tuńczyka od dorsza albo gotowany drób od cielęcych kotletów. Trzeciego dnia podróży, punktualnie o trzeciej były już prawie w mieście, uradowane myślą, że po trudach podróży nareszcie uwolnią się od ciasnoty powozu, gotowe docenić dobrodziejstwo trzaskającego w kominku ognia. Dom był piękny, wnętrza urządzono z przepychem i młode damy natychmiast ulokowano w bardzo wygodnych apartamentach, które poprzednio należały do Charlotte; nad kominkiem wciąż wisiał wyszywany w kolorowym jedwabiu pejzaż jej autorstwa, stanowiący dowód, że nie bez powodzenia spędziła siedem lat w prestiżowej szkole