Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
– Zachichotał lekko. – Ale ta mysz miała kopa. Jego wzrok przemknął na Aegis-fanga, leżącego kawałek dalej na barze. – Najpiękniejszy młot, jaki kiedykolwiek widziałem – stwierdził Josi Puddles. Sięgnął po niego z wahaniem, wpatrując się w Wulfgara, gdy przesuwał dłoń, bowiem, podobnie jak wszyscy pozostali, nie miał zamiaru rozzłaszczać przerażająco niebezpiecznego mężczyzny. Wulfgar jednak, zwykle bardzo protekcjonalnie podchodzący do Aegis-fanga, jedynego ogniwa łączącego go z dawnym życiem, nawet nie patrzył. Opowiadanie o walce z yochlolem posłało jego myśli oraz serce z powrotem przez lata, zamknęło go w wydarzeniach, które umieściły go w żywym piekle. – I jakże boli – powiedział cicho, drżącym głosem, jedną dłonią przejeżdżając podświadomie po bliźnie. Arumn Gardpeck wpatrywał się w niego, lecz choć oczy Wulfgara spoglądały na karczmarza, skupione były na bardzo, bardzo odległym miejscu. Arumn ustawił przed mężczyzną kolejnego drinka, lecz Wulfgar nie zauważył. Westchnąwszy głęboko, barbarzyńca złożył głowę na wielkich ramionach. Wtedy poczuł na nagiej ręce dotyk, delikatny oraz miękki, i odwrócił głowę, by spojrzeć na Delly. Skinęła głową Arumnowi, po czym delikatnie pociągnęła Wulfgara, namawiając go, by wstał. Wulfgar obudził się później w nocy, gdy długie i nachylone promienie księżycowego światła wślizgiwały się do pokoju przez zachodnie okno. Minęło kilka chwil, zanim odzyskał orientację, bowiem jego pokój nie miał okien. Rozejrzał się dookoła, a następnie po kocach obok siebie, zauważając pośród nich gibką sylwetkę Delly. Jej skóra wydawała się miękka i delikatna w przychylnym świetle. Wtedy sobie przypomniał. Delly zabrała go z baru do łóżka – nie jego, lecz jej – i przypomniał sobie wszystko, co robili. Z obawą, pamiętając o swoim niezbyt czułym pożegnaniu z Catti-brie, Wulfgar delikatnie wyciągnął rękę i położył dłoń na szyi kobiety, wzdychając z głęboką ulgą, gdy stwierdził, iż wciąż miała puls. Następnie przewrócił ją i przyjrzał się jej nagiemu ciału, nie pożądliwie, lecz po prostu by sprawdzić, czy nie ma żadnych siniaków, żadnych śladów, że wziął ją siłą. Jej sen był cichy i głęboki. Wulfgar obrócił się na bok łóżka, przerzucając nogi przez krawędź. Zaczął wstawać, lecz pulsujący ból głowy niemal przewrócił go z powrotem. Chwiejąc się, próbował odzyskać równowagę, po czym potoczył się do okna, wpatrując w zachodzący księżyc. Catti-brie najprawdopodobniej obserwowała ten sam księżyc, pomyślał, i w jakiś sposób wiedział, że to prawda. Po chwili obrócił się, by znów popatrzeć na Delly, miękką i wtuloną w fałdy koców. Był w stanie kochać się z nią bez złości, bez wspomnień sukuba, zaciskających mu dłonie w pięści. Przez chwilę czuł się, jakby mógł być wolny, jakby powinien wypaść z domu, opuścić Luskan, pobiec drogą w poszukiwaniu swych starych przyjaciół. Popatrzył z powrotem na księżyc i pomyślał o Catti-brie, o tym, jak wspaniale byłoby znaleźć się znów w jej ramionach. Lecz wtedy uświadomił sobie prawdę tego wszystkiego. Alkohol pozwolił mu postawić ścianę przeciwko tym wspomnieniom, zaś za ową ochronną barierą był w stanie żyć teraźniejszością, a nie przeszłością. – Wracaj do łóżka – dobiegł zza niego głos Delly, delikatne nakłanianie z subtelną obietnicą zmysłowej przyjemności. – I nie martw się o swój młot – dodała, obracając się tak, by Wulfgar mógł podążyć za jej wzrokiem ku przeciwległej ścianie, pod którą spoczywał Aegis-fang. Wulfgar spędził długą chwilę, przyglądając się kobiecie, opiekunce jego uczuć oraz własności. Usiadła, z kocem owiniętym w talii, nie wykonując żadnego ruchu, by zakryć swą nagość. Wydawała się wręcz z nią afiszować, by zwabić mężczyznę z powrotem do swego łóżka. Spora część Wulfgara chciała do niej wrócić. Barbarzyńca oparł się jednak, uświadamiając sobie niebezpieczeństwo, zdając sobie sprawę, iż alkohol przestał działać. W przypływie pasji, w przypływie wściekłości, jakże łatwo byłoby zmiażdżyć jej ptasią szyj ę. – Później – obiecał, przechodząc, by zebrać swe ubrania. – Zanim pójdziemy wieczorem do pracy. – Ale nie musisz odchodzić. – Muszę – powiedział szorstko i ujrzał na jej twarzy błysk bólu. Podszedł do niej natychmiast, bardzo blisko. – Muszę – powtórzył łagodniejszym tonem. – Ale wrócę do ciebie. Później. Pocałował ją delikatnie w czoło i ruszył do drzwi. – Myślisz, że będę cię chciała z powrotem – dobiegło zza niego szorstkie wołanie