Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Interesujące może być pokazanie, co w nim najbardziej wzburzyło cenzorów (cytuję za cenzorskimi podkreśleniami na tekście niedopuszczonym do druku w "Radarze" z 19 maja 1982 r.: (...) Czy wielu jest takich, którzy by odważyli się twierdzić, że Polacy, utraciwszy niepodległość, zdobyliby sobie szczęśliwszą dolę, gdyby ulegle pozwolili jak drób trzymać się w kojcach i zarzynać? (...) Wtłoczenie ogromnej części tego odwiecznie kulturalnego i nawykłego do odwiecznej wolności narodu w szranki, które zaledwie wystarczyłyby potrzebom dzikiej hordy, oddanie go na łup wściekłej samowoli, odjęcie mu wszystkich praw do naturalnego objawiania swych myśli, uczuć i dążeń stworzyło zrozumiały determinizm dla jego chceń, który uzewnętrznił się stałym, w chwilach większego natężenia wybuchającym buntem (...). Stańczycy i ich krewniacy polityczni mają zupełną słuszność, zarzucając nam, że ciągle burzymy chlew, który nam budują rządy; czy jednak żyjąc spokojnie w tym chlewie, możemy zachować naszą istotę? (podkr. w wyd. książkowym -J.R.N.) Po rozbiorach Polacy mieli do wyboru dwie drogi: albo wynaturzyć się, znikczemnić, 22 posłużyć za karm dla swych zaborców, albo nie bacząc na wszystkie straty, porażki, ruiny, ratować swoje życie ciągłym buntem przeciwko gwałtom (...). Ostatni zakreślony przez cenzorów fragment Świętochowskiego odnosił się do jego uwag, że na przegraną walkę nie należy patrzeć tylko pod kątem rozmiarów represji, jakie wywołała. Według Świętochowskiego miała ona bowiem również i inne, nie tak łatwo dostrzegalne skutki - w natężonym drganiu strun uczuciowych narodu, we wzlocie duchów na szczyty bohaterstwa i ofiary, w kulcie czci dla męczenników, w oczyszczaniu się dusz mocnym ogniem niesamolubnego zapału, w idealizacji życia, celów i dążeń. Tego nie da najcieplejszy dom i najpełniejsza misa, a jeżeli chodzi nam o dobro i gust przyszłych pokoleń, to im chyba najmniej na tym zależeć będzie, ażeby przodkowie patrzyli z przeszłości i w przyszłość z tłustymi i rumianymi gębami (."). Można sobie wyobrazić jak ten fragment wzburzył współczesnych WRON-ich cenzorów o "tłustych i rumianych gębach". Przeciwko egzorcyzmom Niewesołe refleksje ogarniaj ą czytelnika, przeglądającego kolejną porcję wynurzeń "superpaństwowca", Kazimierza KoŹniewskiego czy sarmackich połajanek w stylu Janusza Roszko. Od skrajnych potępień, rzucanych pod adresem całej polskiej inteligencji, po nie liczące się z żadnymi faktami szarże na całą polską tradycję romantyczną i zrywy niepodległościowe. Jakże polskie są te łatwe negacje i potępienia, nieprzejednanie i nietolerancja w stosunku do ludzi reprezentujących inną postawę. (...). Po lekturze przeróżnych "neopozytywistycznych" ataków na romantyczne czyny i marzenia, na polskie powstania i "rzucania się" (yide np. specyficzny kogiel-mogiel pojęć o polskiej historii, prezentowany przez panią Annę Tatarkiewicz w jednym z numerów "Polityki"), z tym większą przyjemnością sięga się do artykułu Jerzego Klechty protestującego przeciw narzucaniu społeczeństwu przeciętniactwa, protestującego w imię idei, w imię programu romantycznego na miarę naszych znękanych czasów ("Radar" nr 4/1982). Myślę, że tak potrzebna praca organiczna wcale nie musi stać w sprzeczności z romantyzmem ideałów, a może być przez nie wspierana. żadna z postaw, czy to romantyczna czy pozytywistyczna, nie może być traktowana jako tamujący wszelką swobodę ruchów ciasny gorset. I warto przypomnieć, iż w naszej historii niejednokrotnie rzecznicy jednej z dróg, zależnie od warunków, potrafili przejść do realizacji innej drogi. Tak j ak to stało się z Chłapowskim i wielu innymi bohaterami znakomitego serialu Najdłuż- 23 sza wojna nowoczesnej Europy. A weŹmy, na przykład, postać Karola Libelta. Uczeń Hegla, Humboldta i Arago walczy w artylerii powstańczej w 1831 r. Potem staje na czele konspiracji poznańskiej, przygotowuje nowe powstanie 1834 r