X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nast�pnie Tygryska podesz�a do trzeciej tablicy, kt�r� Paul nazwa� tablic� sterownicz�, i wr�ci�a do swoich normalnych obowi�zk�w, polegaj�cych zapewne na obserwacji. Kiedy lustro znajduj�ce si� naprzeciw niego po raz pierwszy sta�o si� przezroczyste, Paul rad by� z przymocowanych urz�dze� sanitarnych. Kilometr pod nim burzy�o si� i kipia�o gniewne, szare morze: ujrza� samotn�, skalist� wysp� i du�y, d�ugi tankowiec miotany falami, kt�re zalewa�y jego dzi�b. �ciana po przeciwnej stronie talerza by�a idealnie przezroczysta. Patrz�c na ni�, Paul mia� uczucie, �e zaraz spadnie przez olbrzymi pier�cie� kwiat�w prosto w odm�ty. Po chwili na �cianie zn�w ukaza�o si� lustro. Sytuacja powt�rzy�a si� kilka razy w kr�tkich odst�pach czasu, jedynie odleg�o�� talerza od Ziemi za ka�dym razem by�a inna. Paul, zawieszony kolejno nad morzem, wybrze�em i l�dem, czu� �ciskanie w do�ku. Raz zdawa�o mu si�, �e rozpoznaje p�nocn� cz�� Doliny San Fernando z g�rami Santa Monica, ale nie by� stuprocentowo pewien. Jednak�e co do nast�pnego widoku nie mia� �adnych w�tpliwo�ci. Znajdowa� si� przynajmniej osiem kilometr�w nad Ziemi�, a prawie ca�� szeroko�� dziesi�ciometrowego okna wype�nia�o zalane blaskiem s�onecznym miasto, kt�re od zachodu otacza� ocean, od p�nocy i wschodu g�ry - niestety szyba w kabinie nie obejmowa�a obszaru na po�udnie. Przez miasto bieg�o sze�� r�wnoleg�ych pasm dymu powsta�ych jakby za poci�gni�ciem p�dzla; zaczyna�y si� nad morzem i tam mia�y kolor cynobrowy, ale w miar�, jak dym przesuwa� si� w g��b czarnego l�du, ku g�rom, nabiera� brunatnoczarnego zabarwienia. Los Angeles p�on�o. Statek tym razem zawis� do�� nisko nad miastem, aby Paul m�g� bez trudu rozpozna� g��wne o�rodki po�aru: Santa Ana, Long Beach, Torrance, Inglewood, Los Angeles Civic Centre i Santa Monica. Ogie� w Santa Monica, li��c po�udniowe stoki g�r, dociera� do Beverly H i lis i Hollywood. Paul przypuszcza�, �e zar�wno jego mieszkanie, jak i domek Margo w Santa Monica ju� si� spali�y. Z tej wysoko�ci m�g� sobie jedynie wyobrazi� p�dz�ce w pop�ochu samochody i tarasuj�ce jezdni� wozy stra�ackie, kt�re z g�ry wygl�da�y jak ruchliwe czerwone chrz�szcze. Co� si� sta�o z wybrze�em na po�udnie od Los Angeles. To woda Pacyfiku si�ga�a miejscami zbyt daleko w g��b l�du. Paul zacz�� si� dusi� i naraz u�wiadomi� sobie, �e poprzez niewidzialny knebel usi�uje krzykn�� do Tygryski, �eby co� zrobi�a. Tygryska nawet na niego nie spojrza�a - odsun�a si� od tablicy sterowniczej, przykucn�a na niewidzialnej pod�odze i obserwowa�a po�udniowy wsch�d i morze. Trzy kilometry pod statkiem nad zmienionym nie do poznania wybrze�em p�dzi�a po niebie ci�ka szara chmura, ci�gn�c za sob� ciemny ogon. Kiedy ogon zetkn�� si� z ogniem na Long Beach, dym sta� si� bia�y - deszcz! Ulewny deszcz! Paul zerkn�� ku innym po�arom, buchaj�cym na drodze chmur i ujrza� dwa srebrnocynobrowe odrzutowce wojskowe, lec�ce w jego kierunku. Dym wydobywa� si� im spod skrzyde�. Po chwili zobaczy� cztery rosn�ce w oczach rakiety, wycelowane w lataj�cy talerz. Naraz zda�o mu si�, �e Los Angeles obni�a si� raptownie o pi�tna�cie kilometr�w. Pole obserwacji powi�kszy�o si� trzydziestokrotnie. Paul ujrza� nowe pasma dymu, malutkie z tej wysoko�ci i ci�gn�ce si� wzd�u� wybrze�a w stron� Bakersfield. Po chwili widok przes�oni�a mu zielona jak st� bilardowy �ciana, tym razem bez lustra - zapewne dla odmiany. Tygryska wsun�a d�ug� �ap� do kwiecistego zagajnika i wyci�gn�a Miau. Przytuli�a do siebie mat� kotk� i, na p� odwr�cona od Paula, powiedzia�a g�o�no: - Widzisz, my uratowa�y dla niego ma�pie miasto. Zawo�a�y du�y talerz nad morze. Zrobi�y deszcz. Ma�py niewdzi�czne. Pomagaj ma�pie, a ma�pa strzela. Miau zacz�a si� wyrywa�, jakby wola�a wr�ci� do zabawy w�r�d kwiat�w, ale Tygryska d�ugim jak sztylet j�zykiem poliza�a jej pyszczek i kotka przeci�gn�a si� z rozkosz�. - Nie lubimy go, prawda? - zamrucza�a Tygryska g�osem, w kt�rym d�wi�cza� okrutny �miech, i spod oka zerkn�a na Paula. � Ma�py! T�umy tch�rzliwych, skrzecz�cych ma�p! Bez indywidualno�ci, bez polotu! Paul ch�tnie by j� udusi�, zacisn�� r�ce na g�adkim zielonym futrze jej szyi. Tak, ch�tnie by zacisn�� r�ce na jej szyi i... Tygryska mocniej przytuli�a do siebie Miau i szepn�a g�o�no: - On �mierdzi. Jego my�li te� �mierdz�. Nieszcz�liwy Paul przypomnia� sobie, jak kiedy� my�la�, �e Margo si� nad nim zn�ca. Ale wtedy nie zna� jeszcze Tygryski

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.