Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wszystko na próżno! Słyszałem je wzywające mnie wśród nocy, widziałem chodzące po morzu. O powiedz mi, powiedz, że pomarły, a uspokoisz mnie, bo zaiste nie mogą one być szczęśliwe, kiedym dla nich zgubiony! Cóż może być wierniejszego i stalszego na miłość matki! A Tirza - oddech jej, to jak woń białej lilii. Była ona jakoby najmłodszą latoroślą palmy - taka świeża, czuła nadobna i wdzięczna! Ona każdy dzień mój czyniła porankiem, była mi słońcem, muzyką, czarem! I moja to ręka pogrążyła ją w otchłań nieszczęścia! - Ja! ! . . . - A więc wyznajesze swą winę? ? - zapytał Ariusz surowo. Dziwną była zmiana, jaka na te słowa zaszła w twarzy BenHura. Głos zaostrzył się, ręce mocno zaciśnięte podniosły się w górę, nerw każdy drgał, a oczy gorzały. 59 - Słyszałeś o Bogu mych ojców - rzekł - o nieśmiertelnym Jehowie? ? Na jego wszechmoc i istnienie, na miłość, jaką od początku wieków otaczał Izraela, przysięgam ci, żem niewinny! Trybun zdawał się być wzruszonym. - O szlachetny Rzymianinie! - mówił dalej BenHur. - Wierz mi choć trochę i spuść promień światła w ciemności, które mnie otaczają i coraz się zwiększają, Ariusz odwrócił się i mierzył pokład szerokim krokami. - Przecież nie ukarano cię bez sądu? ? - zapytał, nagle przystanąwszy. - Tak. . Rzymianin podniósł głowę ze zdumieniem. - Jak to. . . . bez sądu? Bez świadków? A któż cię zasądził? Rzymianie, jak wiadomo, byli właśnie w czasie upadku ich potęgi zwolennikami wszelkich formalności prawnych. Związano mnie sznurami, wepchnięto do podziemia w wieży nie widziałem nikogo. Nikt nie mówił ze mną, a nazajutrz żołnierze uprowadzili mnie na brzeg morski i odtąd jest galernikiem! - Cóżbyś mógł na swe uniewinnienie przytoczyć? ? - O wiele! Najpierw byłem chłopem - za młodym na spiskowca, dalej Gratus był mi zupełnie nieznany. Gdybym myślał o zamordowaniu go, toż byłbym obrał inny czas i miejsce. Zważ, że jechał na czele legionu, w biały dzień i nie mógłbym pomyśleć o ucieczce. Zresztą pochodziłem ze sfer sprzyjających Rzymowi, ojciec mój był nieraz wyróżnionym za usługi oddane Cezarowi. Posiadaliśmy znaczny majątek, którego ani dla siebie, ani dla matki i siostry nie chciałbym narazić na pewną stratę. Nie miałem w końcu żadnego powodu do nienawiści, a przeciwnie wszelkie inne względy: majątek, rodzina, sumienie i prawo - prawo, które jest życiem i tchnieniem każdego syna Izraelowego - raczej wstrzymałoby moją rękę, gdyby nawet tak szalona myśl powstała w mojej głowie. Nie, nie byłem wariatem i wolałbym umrzeć niż się zhańbić, a i dziś wolałbym ponieść śmierć, - wierzaj mi. . - Któż był przy tobie, , gdy cios padł? - Stałem na dachu domu ojców moich. Tirza była ze mną, ona piękna - uosobienie dobroci. Razem opieraliśmy się o poręcz chcąc widzieć wjazd nowego prokuratora i jego legion. Nagle dachówka nakrywająca poręcz usunęła się spod mojej ręki i padła na Gratusa. W pierwszej chwili zdawało mi się, żem go zabił i przerażenie moje nie miało granic. - Gdzież wtedy była twoja matka? ? - W swojej komnacie na niższym piętrze. . - Cóż się z nią stało? ? BenHur złożył ręce i ciężko westchnął. - Nie wiem - widziałem, jak ją wraz z córką uprowadzono i oto wszystko co powiedzieć mogę. Z domu wypędzono wszystko, nawet nierozumne zwierzęta, i opieczętowano bramy, aby już nikt więcej nie wrócił. Gdybym tylko mógł widzieć, gdzie one są. . . zaprawdę, one były niewinne! Rzeknij jedno słowo, a przebaczę - ach! Daruj szlachetny trybunie, że taki niewolnik jak ja, na całe życie do wiosła przykuty, śmie mówić o przebaczeniu! Ariusz słuchał uważnie, przywołując na pomoc doświadczenie całego swego życia w ob- chodzeniu się z niewolnikami: jeśli udawał uczucia, które nim owładnęło, wtedy kłamał; jeśli mówił prawdę, był niewinny, a postąpiono z nim i całą rodziną niegodnie i padł ofiarą ślepo działającej siły. Poświęcono całą rodzinę, aby pomścić wypadek, któremu nikt nie był winien. Myśl ta wzruszała trybuna do głębi. Żeglarze nazywali go " dobrym trybunem " , a dla wielu względów w opowiadaniu skazańca można było na dobroć tę liczyć. Może znał i nie lubił Waleriusza Gratusa, a może znał także starszego Hura? Juda w swym opowiadaniu dotknął tych punktów, ale bez wyraźnego skutku. Trybun zdawał się być w niepewności; był on na okręcie wszechwładnym panem; wraże- nie jakie na nim opowiadanie skazańca zrobiło, było dodatnie i wierzył. Pomimo tego posta- 60 nowił nie spieszyć się, a raczej spieszyć do Cytery, bo byłoby nierozważnie pozbyć się w tej chwili tak doskonałego wioślarza; wolał więc zaczekać, aby dowiedzieć się cokolwiek więcej - przekonać się, czy to jest książę BenHur; wiedział bowiem z doświadczenia, że wszyscy niewolnicy kłamią. - Dobrze, , - rzekł - wróć na swoje miejsce. . BenHur skłonił się i spojrzał raz jeszcze w twarz swego pana, a nie ujrzawszy więcej nic, co by mu dodać mogło nadziei, z wolna odchodził - nagle zatrzymał się i rzekł: : - Jeśli kiedy jeszcze pomyślisz o mnie, trybunie, pomnij, że błagałem jedynie o wieść o moich - o matce i siostrze, , o nic więcej. Po tych słowach odszedł. Ariusz powiódł za nim zachwyconym okiem, myśląc: - gdyby go ćwiczyć, co by to była za ozdoba areny! Co za biegacz! Co za ramię do szermierki! Stój! - zawołał nareszcie. . BenHur stanął, a trybun podszedł ku niemu. - Powiedz mi, , co być zrobił, gdybyś był wolnym? - Szlachetny Ariusz urąga mej niedoli - rzekł Juda drżącym od wzruszenia głosem. . - Nie, , na bogi, nie! - Odpowiem więc chętnie: oddałbym się pierwszej powinności mego życia, nie znałbym innej: zanim matka i siostra nie wróciłyby do domu ojców naszych, nie pomyślałbym o spoczynku. Każdy dzień, każdą godzinę poświęciłbym ich szczęściu. Nie miałyby nade mnie wierniejszego niewolnika, bo zaprawdę straciły wiele, ale na Boga przodków moich więcej im oddam! Rzymianin nie spodziewał się takiej odpowiedzi, na chwilę stracił wątek swych myśli, potem rzekł: - Przemawiam do twej szlachetności - rzekł. - Gdyby matka twoja lub siostra nie żyły, lub na zawsze zaginęły, powiedz, co byś wtedy uczynił? Widoczna bladość pokryła twarz BenHura; z rozpaczą patrzył na morze, dopiero gdy się stał panem swych uczuć, zwrócił się do trybuna i zapytał: - Jaki bym zawód obrał? ? - Tak. . Powiem ci prawdę, trybunie. W przeddzień owego strasznego nieszczęścia, o którym ci mówiłem, otrzymałem pozwolenie zostania żołnierzem. Nie zmieniłem i dziś mego postanowienia, a ponieważ na całej ziemi jest dziś tylko jedna szkoła wojenna, poszedłbym do niej. - A więc na arenę! ! - zawołał Ariusz. . - Nie, , do rzymskiego obozu