Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Pojadę tam, zobaczę ją. Czyżby mogła i mnie nie chcieć? O, jakże był pewien młody, wesoły Ahti przynętnej siły swej urody! I wdział koszulę lnianą, a na nią koszulkę żelazną. Na kolczugę kaftan łosiowy. Stalowym pasem się opasał. Potem wziął miecz, miecz wykuty w kuźni samego Hiisi, czarnego boga, 64 co króluje na najwyższej lodowej górze Północy, i do boku miecz ten przytroczył. A jeszcze potem długo przygładzał szczotką włosy jasne, kędziory do ramienia sięgające; aż rzucił szczotkę na piec. — Matko, poglądaj co dzień na tę szczotkę. Gdy krwią czerwoną spłynie— znak to będzie, że nieszczęście syna twego spotkało. Pożegnał matkę i wyszedł z chaty wesoły Ahti. Przylądek opuścił, na polanie stanął i mówi gromkim głosem: — O wszyscy wieczni bohaterzy i wszyscy siłacze ziemi, i łukodźwigcy z potoków, przybywajcie mi z pomocą! Głuszo leśna, chodź i ty ze swym tłumem! I wy ze wszystkich dolin nadobne rusałki pianą potoków obryzgane! Wszyscy strzeżcie mnie przed strzałami lapońskich czarodziejów. A jeżeli was za mało, to ty, starcze Ukko, co królujesz nad obłokami i wyznaczasz drogi chmurom, uczyń miecz mój płomienistym, abym rozgromił czarzycielów ziemi i wód szumiących! Gwizdnął na palcach wesoły Ahti — z głębiny leśnej wybiegł cwałem koń złotogrzywy. Zaprzągł go Ahti do sań, w saniach stanął i pomknął białą równiną. Zahuczało od lasu do lasu od tętentu kopyt końskich. Jechał dzień jeden i drugi, aż dnia trzeciego wjechał do wsi. Pędzi gościńcem dolnym, do dolnej chaty dojechał, stanął na progu i pyta: — Czy nie ma tu nikogo w izbie, kto by mi pomógł rzemienie odwiązać, hołoble opuścić, konia wyprząc? Siedział tam na klepisku chłopiec nieduży i tak ten chłopiec mówi: — Nie, nie ma tu nikogo, kto by mógł ci rzemienie odwiązać, hołoble spuścić, konia wyprząc. Wskoczył wesoły Ahti do sań i konia popędził. 65 Jedzie gościńcem średnim, przed średnią chatą staje i z progu pyta: — Czy nie ma tu w izbie nikogo, kto by potrafił odwiązać rzemienie z piersi i z szyi mego konia? Zaskrzeczała starucha z ławy spod okopconego pieca: — Tak, tak! Znajdziesz tu dziesięciu chłopów i stu, jeśli chcesz, co ci konia potrzymają, rzemienie odwiążą, hołoble spuszczą, chomąto zdejmą! I koniki świeże ci dadzą, łobuzie, żebyś zdążył przed wieczorem na ławeczkę do tatunia, na obiadek do matusi. Trzasnął drzwiami wesoły Ahti, na sanie wskoczył, górnym gościńcem pognał, do górnej chaty zajechał. Zeszedł z sań. Pies wyskoczył z jamy śniegowej i zjeżył się, a Ahti do niego mówi: — Zawrzyj pysk, kudłaczu. Ściśnij zęby, tępomordy, i nie szczeknij ani razu, gdy będę koło ciebie przechodził. Cicho przysunął się pod chatę. Przez szczeliny w ścianach zatkane mchem, zapchane pakułami, przez zaciszynę z liści dębowych i z igliwia sosnowego — słyszy: w chacie grają, w chacie śpiewają. Zajrzał ostrożnie przez okienko. Pełna izba czarodziejów! Płanetnicy* siedzą pod ścianami, na kobzach grają i śpiewają. Wróżbici przy drzwiach. Znachorzy na ławach. Zakli-nacze na piecu. Stare wiedźmy po kątach. Po lapońsku śpiewają pieśni mądrości, pieśni boga czarnego z lodowej góry. Raz-dwa-trzy! Nagle wesoły Ahti staje się wolą swoją mały, malutki, maleńki... cienki, cieniutki... aż przez szczelinkę wsunął się do budynku, stanął na środku izby i przybrał swój wygląd zwykły. Wyskoczyła z kąta stara wiedźma i woła: 66 — Ktoś ty? Pies mój każdego obcego na kawałki by rozszarpał, a na ciebie nie szczeknął nawet! Przez szczelinę do izby się wcisnąłeś! Ktoś ty! Gadaj! Odpowiada Ahti, słowa takie bohater mówi: — Prawda, przybyłem tu do was nie bez mądrości i siły, nie bez zaklęć ojca mego, nie bez mych pradziadów wiedzy — co robić, aby pies bał się nawet szczeknąć. Gdym był niemowlęciem, matka w letnie noce kąpała mnie po trzy razy, w jesienne po dziewięć razy, abym u siebie pieśnią od zła umiał się odgradzać, abym na obcej ziemi mógł być czarodziejem. I zaczął Ahti śpiewać pieśń-zaklęcie. Kożuch na nim stanął w płomieniach, a nie gorzał. Wszyscy w izbie oniemieli, jakby im z nagła w gardłach kamienie wyrosły. Żaden z tych dumnych mężów nie potrafił głosu wydobyć, własną pieśnią zaklęcia Ahtiego oddalić. I wesoły Ahti rozrzucił wszystkich czarodziejów po całej Pohjoli: po równinach białych, po piaskach pustych, po jeziorach bezrybnych, po strumieniach pienistych, po mszarnikach suchych, po wrzosowiskach rozległych. Rozrzucił ich, aby stali tam jako głazy nieme, jako skały zimne i czarne. Zaklął młodych, średnich i starych. Nie będą już więcej szkodzili. Nie zaklął tylko jednego. Był to stary pastuch, ślepy, a na głowie miał mokry kapelusz. I pyta bohatera pastuch w mokrym kapeluszu: — O wesoły Ahti! Zakląłeś młodych, średnich i starych. Czemuś mnie pożałował? Odpowiada Ahti: — Nie zakląłem cię, boś ty straszydło i bez zaklęcia. Jeszcze gdyś był młodym pastuchem, byłeś krzywdzicielem. Posyłałeś grady na ludzkie pola, kąpiące się dziewczęta zaganiałeś na głębiny rzeczne, dzieci mamiłeś na topieliska. Konie, źre- 67 bięta marnowałeś po grzęzawach. Litość i pogarda jest w każdym ludzkim spojrzeniu na ciebie! Wyszedł z izby stary pastuch w mokrym kapeluszu i pobiegł równiną, równiną aż nad Ciemną Rzekę i przytaił się między kamieniami na jej brzegu... czeka... Wesoły Ahti tędy będzie z Pohjoli do ziemi swej powracał. O W POGONI ZA RENEM GZARNOBOGA HIISI Przyjechał Ahti do gospodyni na Pohjoli, do starej Louhi, i mówi: — Daj mi, Louhi, córkę swoją za żonę. Daj tę najmłodszą, najpiękniejszą, tę, co na tęczy siedzi, dzikim gąskom drogę wskazuje, z promieni słońca tka płótno zło-toblaskne. Odpowiada stara Louhi: — Jakże za ciebie córkę wydam, skoro nie wiem nawet, kto ty jesteś, czyś naprawdę bohaterem. Jeżeli pójdziesz pod górę Rastekais i tam na mszarniku chwycisz rena Hiisi, wtedy uznam cię za bohatera i córkę moją, krasawicę urokliwą nieba i ziemi, za żonę ci oddam. Wesoły Ahti sposobi się na wyprawę. Narządził sobie łuk i strzały, kowalowi kazał ukuć narty. Ale kowal nie wierzy, aby można było upolować rena Hiisi. Kowal mówi: Będzie tobie narta prawa — na nic, Ahti, twa wyprawa. Będzie tobie narta lewa — chwycisz pień suchego drzewa. Ale Ahti nart od kowala żąda! Pilnie pracuje kowal tydzień, drugi i trzeci tydzień pracuje, aż zrobił nartę prawą i lewą. Przyozdobił je kolorami. A potem cały tydzień narty smarował sadłem łosiowym. I dwa kije wystrugał, i kółka do nich. Przytroczył sobie Ahti kołczan ze strzałami do pleców, na ramieniu łuk zawiesił, przypiął narty do nóg, kijki pochwycił w ręce i zawołał wesoło: — Hej, nie ma w tym gęstym lesie, nie ma w całej Laponii ani jednego czworonoga, który by mógł szybkością w biegu zrównać się ze mną, synem Kalewy, gdy na nartach pomknę! Usłyszał te zuchwałe słowa czarny bóg Hiisi i własnymi rękoma kleci czarodziejskiego rena. Głowa rena — to pień suchy. Rogi rena— gałęzie iwy. Nogi rena — trzcina przybrzeżna. Grzbiet rena — polano długie. Oczy rena — kwiatki błotne. Uszy rena — liście z jeziora. Skóra rena — kora sosnowa