Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Obfitość wszelakich fizjologizmów, z zabawnymi rysuneczkami autora. Marek Bukowski Nieco inny jest Marek Bukowski (1959) z Warszawy, absolwent politechniki, bliższy, drwiąco, rzeczywistości społecznej, operujący językiem mówionym. W powieści Nic się nie zmieni (1985), pisanej w stanie wojennym, ukazuje jego realia, przedstawia obyczajowość i język kręgów studencko-młodzieżowych, obraz szyderczy wobec polityki, dość smętny w ogóle. Budowa mozaikowa. Osobliwsze jest Oszustwo (1987). Rzecz dzieje się w 1983 roku, sierpień się nie powiódł, nadal panuje Gierek, a bohater pisze książkę, w której stało się inaczej... Powstają nowe organizacje, pokazane w sposób bezwzględnie demaskatorski. Powieść uznano za rozliczenie z etosem „Solidarności”, ale jej adres jest chyba szerszy. W maszynopisie pozostają jeszcze powieści: Robiąc filmy i Gry bez granic. Ryszard Chodźko Do kręgu literatury zbereźnickiej należy też włączyć Ryszarda Chodźkę (Ełk 1950), doktora humanistyki, wykładowcę polonistyki białostockiej, krytyka literackiego, autora monografii o Truchanowskim Pejzaże świadomości (1980) oraz szkiców o polskiej prozie. W latach osiemdziesiątych publikował w prasie dłuższe utwory, prozę, po czym wydał powieść Pokrzyk (1987), co jest nazwiskiem prowincjonalnego poety, który snuje tu nie kończący się 195 monolog, pełen wszelakich rozważań i wariacji, objęty w klamrę telefonicznego bełkotu jakichś kumoszek. Mnóstwo tu aluzji literackich, kpiny ze środowiska, wyczyny językowe. Podobne są Anioły (1990), również wariacyjne i prześmiewcze, związane z kulturalnym i literackim środowiskiem białostockim. Jerzy Łukosz O prozę zahacza też Jerzy Łukosz (Wrocław 1958), germanista z Uniwersytetu Wrocławskiego, znawca prozy współczesnej, wspierający swymi analizami poglądy i stanowiska Berezy, eseista, autor takich książek, jak Günter Grass w krytyce polskiej (1988 - razem z Norbertem Honszą), Języki prozy (1989), Terapia jako duchowa forma życia (1990 - o Tomaszu Mannie). Pisząc niniejszy rozdział nieraz poważnie się liczyłem z opiniami Łukosza. Łukosz zamieszcza swoją prozę w prasie, wydał też tom opowiadań Dziedzictwo (1986), naturalnie niby zbereźnicki, ale bardziej poetycki. Trzy opowiadania przedstawiają dziesięcioletniego chłopca i jego erotyczne urzeczenia. Piotr Bratkowski Krytykiem i publicystą jest Piotr Bratkowski (Warszawa 1955), po studiach filozoficznych i polonistycznych, ale przecież także i poeta, i prozaik. Wydał trzy tomy wierszy: Uniwersytet (1981), Strefa skażeń (1983), Nauka strzelania (1990) - zwłaszcza ten ostatni jest bardzo interesujący. Jest to poezja urbanistyczna, ale miasto jest tu smutnym i brzydkim molochem, i w istocie klasycystyczna - w swoich inspiracjach, ale jest to klasycyzm ironiczny i zaprzeczony. Bratkowski często odwołuje się do Bursy, bywa też przewrotnie drwiący - na przykład z wiersza o 13 grudnia 1981 roku dowiadujemy się, że jakiś piłkarz baskijski sfaulował Katalończyka, i że odtąd „w Katalonii jeszcze bardziej nie lubią Basków”. Przeczytajmy: Zobacz, to moje miasto, „spójrz jak tu pięknie”, mówię, gdy wysiadamy na Wschodnim. Połowa grudnia, wiatr, szary chodnik pod rozmokłym śniegiem. Mur z ciemnej cegły z zatartym napisem i pijak żeglujący w stronę dworca. „Spójrz, jak tu pięknie”, mówię, a znaczy to: będziemy tu razem żyć, to da się zrobić, Mandelsztamom było przecież gorzej chociaż nie zawsze tak smutno. grudzień 1988 ( Zaręczyny) Bratkowski jest też autorem osobliwej powieści W stanie wolnym (1983), autotematycznej, o różnych formach narracji - jest tu podanie, list, recenzja etc. - której przedmiotem są losy nieudacznego literata O. P. Ta drwiąca i pastiszowa książka jest i satyrą środowiskową, i popisem błyskotliwej kompozycji, i wreszcie chyba trochę lamentacją nad światem, w czym zbiega się z tenorem wierszy Bratkowskiego. Michał Łukaszewicz Poezję i krytykę uprawia oprócz prozy Michał Łukaszewicz (Szczecin 1948), absolwent warszawskiej polonistyki, długoletni współpracownik „Nowych Książek”, krytyk antyzbereźnicki. Jest autorem dwóch tomów poezji, w których sporo ironii, dystansu, a także wizja miasta- molocha i ołowianej zimy 1981. Porażenie miastem, bezsens, samotność spotkamy w obu 196 tomach: Magister Tarufe (1980) i Ołowiany dach (1984). Trochę śmieszne, że porażenie miastem miało być rzekomo specjalnością nurtu wiejskiego, jak utrzymywali jego teoretycy. Tymczasem ani Bratkowski, ani Łukaszewicz ze wsi się nie wywodzą... A oto próbka Łukaszewicza. Skompromitować może się tylko aktor zły w dodatku, taki co ruchy ma nawet dobre ale w oczach herbata na sznurku. Skompromitować może się tylko aktor który gra twarzą chociaż wie że lepiej mieć na twarzy którąś z klasycznych masek i nie zmieniać jej za często w przeciwieństwie do nałogów. Skompromitować może się tylko aktor a wtedy z hukiem załamują się domy i ulice przeraźliwie grzechoczą kulisy ziemi i nieba publiczność ucieka. Kurtyna! Kurtyna! ( Sen o sznurze) Jako prozaik debiutował Łukaszewicz tomem opowiadań Pieśń żarłocznej szarańczy (1980), później przyszła najbardziej znana jego książka, powieść Małecki (1986), napisana jeszcze w latach siedemdziesiątych, a przedstawiająca niefortunne dzieje ambitnego, lecz biernego i niewiele umiejącego dziennikarza, popadającego w konflikty z otoczeniem. Autor chciał w nim widzieć everymana, krytyka dostrzegła raczej Obłomowa. Motywy fantastyczne, mitologiczne i przypowieściowe odnajdziemy w następnych dwóch tomach opowiadań: Na perskim jarmarku (1987) i Dom z zapalonymi światłami (1987). Przy całej symboliczności swoich książek Łukaszewicz pisze językiem realistycznym, co znaczy: ciągłym i zrozumiałym. Andrzej Lenartowski Poezję, prozę i dziennikarstwo łączy ze sobą Andrzej Lenartowski z Kielc (Kielce 1949) - po warszawskiej polonistyce i łódzkim scenariuszopisaniu, człowiek wielu profesji, wśród których szczególnie istotna zdaje się rola pracownika zakładu pogrzebowego. Był na podorędziu światły przykład Himilsbacha, ale Lenartowski rozwinął się trochę inaczej. Jego twórczość nieomal zdominowała nuta eschatologiczno-śmiertelno-cmentarna - do tego stopnia, że nazwano go w pewnym momencie szefem „nowej dekadencji”. Istotnie, świat nie jest u Lenartowskiego miejscem przyjemnym ani dającym na coś nadzieję. Szczególnie jest to widoczne w poezji. Lenartowski wydał trzy tomy o charakterystycznych tytułach: Umarła podróż (1981), Rozkład (1984), Zaproszenie do piekła (1988). Wiele tu reminiscencji kulturalnych, dawnych i nowych, stylizacji (szczególnie podobały mi się sonety), odniesień barokowych i klasycznych